Choppery, kobiety i whisky! Wywiad z artystą Buster Wise na Halloween 2021

Wielkimi krokami zbliża się Halloween. Z okazji święta kościotrupów, zombie i czarownic porozmawialiśmy z Buster Wise — artystą, w którego pracach tego typu wynaturzenia zasiadają za kierownicami reliktów amerykańskiej motoryzacji, przenosząc odbiorcę do punkowego świata chopperów i whisky. Buster opowiedział nam m.in. o swoich motocyklach, cyklicznej imprezie Custom Days i wyścigach Donkey Dash, czyli flat trackowym szaleństwie w starym stylu.

Cześć Buster! Jednym z pierwszych pytań, jakie padają wśród motocyklistów, jest klasyczne — “Czym jeździsz?”. Patrząc na Twoje prace, obstawiam w ciemno, że to stary sprzęt z amerykańskiej stajni…

Rzeczywiście, aktualnie jest to amerykańska produkcja — Harley Davidson XLH 1989 z gaźnikowym silnikiem EVO, z tym, że z seryjnego modelu został tylko ten silnik. Motocykl jest przerobiony na choppera z lat 70’ — sztywna rama, przedni zawias ze springerem etc. Jazda na nim to sama przyjemność, którą mocno czuje się w plecach na większości polskich dróg. 

Kawał motocykla. Od zawsze jeździsz na chopperach?

Nie, nie jestem ściśle przywiązany do jednego typu motocykli. Aktualnie w mojej kanciapie stoi jeszcze kilka innych motocykli — zaczynając od Suzuki DR 500 1982, przez CZ 175 z 1969, kończąc na Yamasze YBR 125 Custom, którą przerobiłem na scramblera dla mojej żony. Ostatnio pojawił się nawet Junak M10 — pocięty i zrobiony na easy ridera w sposób adekwatny do tamtych czasów. Wspaniały relikt przeszłości. Jest tak brzydki, że aż piękny!

Czekamy zatem, aż ta paskuda pojawi się na Twoim rysunku. Przejdźmy do twoich prac — dostrzegam w nich solidną dawkę punkowego klimatu i fascynację amerykańską motoryzacją. Co prawda ostatnio przewinął się wśród nich Triumph, to trzon nadal stanowią motocykle Harley Davidson oraz samochody i choppery, które głównie kojarzymy z kulturą z USA. Jak narodziła się Twoja pasja do takich klimatów?

Fascynują mnie przede wszystkim choppery i ich historia, a że wszystko zaczęło się w USA i większość z nich jest budowana na bazie amerykańskich maszyn, to one dominują w moich pracach. Mam w głowie wypuszczenie kilku projektów z chopperami zbudowanymi na bazie motocykli japońskich (m.in. Hondy CB 750 K i Yamahy XS650) czy angielskich (BSA i Triumph), ale muszę znaleźć na to czas. Kluczową rolę odgrywa również fakt, że najwięcej współpracuję z rynkiem USA i to na nim głównie się skupiam. Jeśli chodzi o samochody, to po prostu musi mnie najść wena i ochota, żeby jakiś narysować — uważam siebie bardziej za ilustratora świata motocyklowego i to w nim czuję się najlepiej.

Kolejny mocny akcent Twoich prac to stylistyka, obok której nie da się przejść obojętnie — kościotrupy za kierownicą chopperów, postapokaliptyczna aura i kobiety, które spędzają sen z powiek amerykańskim motocyklistom. Gdzie możemy doszukiwać się źródeł Twojego stylu?

Dorastałem w latach 90’ i popkultura tamtego okresu mocno wpłynęła na mój styl. Uwielbiałem — i do tej pory uwielbiam — komiksy, więc namiętnie przerysowywałem superbohaterów i ich pojazdy. Dodatkowo jeździłem na rolkach i desce, słuchałem kalifornijskiego punk rocka i pochłaniałem horrory klasy B z VHS — to wszystko w jakiś sposób ukształtował mój styl. Motocykle również zacząłem rysować w tamtych latach. Harley nie był zbyt częstym widokiem na polskich drogach, a tak się składało, że mój wujek posiadał Electrę Glide. Kiedy po raz pierwszy zajechał nim pod nasz dom — wtedy dowiedziałem się, czym jest miłość od pierwszego wejrzenia. Dzieciaki mają to do siebie, że lubią wizualizować swoje marzenia poprzez rysunki, więc naturalnie ja też to robiłem. Wujek, widząc że nieźle mi to wychodzi, cały czas podsycał ten ogień, podrzucając mi gazety i komiksy motocyklowe z Niemiec. To pozwalało mi jeszcze bardziej puszczać wodze fantazji i utwierdzić się w gustach.

Tak jak mówiłem, lubię oglądać horrory z lat 80’ – 90’. Gruba, komiksowa kreska i żywe kolory oplatające dość ostrą w przekazie treść, które zawsze towarzyszyły plakatom takich filmów, to coś, co do mnie trafia. W swoich pracach zawsze zawieram to, co lubię i co ukształtowało mój styl. I bardzo cieszy mnie fakt, że spora publiczność odbiera je bardzo entuzjastycznie. To żywy dowód na to, że na tym świecie jest więcej tak pokręconych typów, jak ja.

Warto zaznaczyć, że twoje prace — które można zobaczyć m.in. na instagramie @busterwisecom — to nie jedyne miejsce, w którym widać wielką pasję do motocykli. Prowadzisz również bar w stylu legendarnej Route 66 — drogi, która od dziesięcioleci inspiruje artystów i zachęca do długich podróży, zresztą nie tylko motocyklistów. Na instagramie @cactus_motorcycle_spot widać, że organizujecie w nim m.in. różne imprezy dla motocyklistów. Czym jest Cactus Burger?

Bar Cactus Burger stworzyłem wspólnie z moją żoną Aniką. To przystanek dla motocyklistów odwiedzających przepiękne, kręte drogi Szwajcarii Kaszubskiej — jest miejscem, w którym można się zatrzymać, napić kawy, dobrze zjeść, po czym wsiąść znowu na motocykl i cieszyć się drogą oraz przyrodą wokół siebie. Pełni on również inną rolę. To mój swoisty showroom — można tu zobaczyć na żywo większość moich prac, szczególnie tych malowanych ręcznie. Przed pandemią w Cactus Burger organizowaliśmy też sporo imprez tematycznych dla motocyklistów, na których nie brakowało konkursów i koncertów. Obecnie — do czego zmusiła nas pandemia i trudności w znalezieniu pracowników gastronomicznych — skupiamy się bardziej na eventach, niż działalności stricte gastronomicznej, czyniąc z Cactusa miejsce głównie dla motocyklistów. Nie ukrywam, że poświęcam coraz więcej czasu działalności artystycznej, co również jest powodem takiej decyzji. Zapewniam jednak, że Cactus cały czas będzie działać i w sezonie na pewno będziecie mogli nas tam spotkać.

Jak tylko w sezonie będziemy na Kaszubach, to na pewno wpadniemy do Przywidza na burgery. Na koniec opowiedz nam jeszcze o Custom Days i wyścigu Donkey Dash — trochę o nim słyszałem i przyznam szczerze, że rozpala on moją wyobraźnię.

Imprezy, które zorganizowaliśmy do tej pory, były kierowane głównie do motocyklistów z województwa pomorskiego i ościennych regionów. Bardzo pozytywnie zaskoczył nas odzew — gościliśmy ludzi z całego kraju, a nawet z zagranicy. Custom Days to festiwal motocyklowy, który zorganizowaliśmy wspólnie z CRC Poland. Podczas jego organizacji odeszliśmy od tradycyjnej formuły zlotu motocyklowego, aczkolwiek ani piwa, ani dobrej muzyki na żywo oczywiście nie zabrakło. Sporą atrakcją na Custom Days był właśnie wyścig Donkey Dash. Stworzyliśmy go na wzór wyścigów flat track — całość odbywała się pod dachem w stodole, która na co dzień służy jako ujeżdżalnia koni. Zabawy była przy tym masa, tak samo, jak kurzu unoszącego się w powietrzu. Klimat tych wyścigów był niepowtarzalny — jego namiastkę możecie zobaczyć na stronie customdays.pl.

Buster dzięki za rozmowę! Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś zobaczyć w Twojej bazie w Przywidzu i skosztować specjałów, jakie serwujecie w Cactusie.

Wiktor Karczewski

Moja przygoda z motocyklami zaczęła się klasycznie - od Ogara, przez WSK 125, do chińskiego skutera. Na WSK 125 zjeździłem pół Polski i Skandynawię, a na Chińczyku kręciłem się zimą po Bieszczadach i jesienią po Finlandii. Obecnie ujeżdżam polsko-chińską myśl techniczną, czyli Rometa SCMB 125. Doskonały motocykl do dojazdów do pracy ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *