Jak szybko i tanio wyskoczyć motocyklem w Alpy na długi weekend?
Czy trasa po Alpach zawsze musi być skrzętnie zaplanowana? A może by tak wybrać się spontanicznie, układając trasę na tzw. szybciucha? Zbliża się 15 sierpnia (dzień wolny:-)) więc to bardzo dobra okazja żeby wydłużyć wypoczynek. Szybko pada pomysł aby były to Alpy! A dlaczego nie? Wyjeżdżamy więc samochodem 13 sierpnia, a na przyczepie dwa motocykle KTM 990 Adventure i BMW GS 1200 (niektórzy bardzo mocno to krytykują – ale 1000 km po autostradach nie jest przyjemne, zwłaszcza gdy mamy mało czasu na wypad bądź cały czas pada deszcz ).
Trasa zostaje opanowana wieczorem, dzień przed wyjazdem. Nastawiamy się na spanie w prywatnych kwaterach, dlatego nasz bagaż jest mniejszy niż zazwyczaj gdy podróżujemy z namiotem. Mniejszy bagaż tzn. pojawia się dodatkowe miejsce dla współtowarzyszek na ciuchy które i tak nie będą użyte:-)
Samochód z przyczepą zostawiamy w miejscowości Tropolach (Austria), pakujemy kufry (moje sakwy Kriega wyruszyły do Rumunii) dlatego tym razem są to sakwy firmy Crosso. W naszym bagażu znajdują się: 2 komplety bielizna termoaktywna z outlast’u oraz 1 zestaw bielizny motocyklowej z Brubeck, 2 koszulki, spodnie, softshell, klapki i buty sportowe – to naprawdę jest wystarczający bagaż! Standardowo mamy przygotowane kilka rzeczy do naszych motocykli np. regulator napięcia, zestaw naprawczy pompy sprzęgłowej, smar i olej na dolewkę. To nie koniec świata więc można na tym poprzestać:)
Sakwy spakowane…ruszamy w drogę!
Aby dostać się do miejscowości Cortina D’Ampezzo umiejscowionej na dnie rozległej doliny d’Ampezzo, pokonujemy drogę przez regionalny Park of the Ampezzo Dolomites, podziwiając imponujące masywy skalne. Właśnie w tej miejscowości przyszedł czas na wołoską ucztę! Tak, tak… pizza…:)
Myśląc o noclegu szukamy miejsca, z którego będziemy mogli szybko dojechać do okolicznych przełęczy. Decydujemy się na miasteczko Canazei. Okazuje się ono idealnym miejscem wypadowym. Kierując się drogą prowadzącą z Canazei do Corvana na pierwszy strzał wjeżdżamy w przełęcz passo Pordoi, zwana też Drogą Dolomicką (to z racji tego, że biegnie przez Dolomity z zachodu na wschód). Niemądrym byłoby nie skorzystać z kolejki linowej, która prowadzi na wierzchołek Sas de Pordoi na południowym skraju masywu Selli. Po zdjęciach każdy wywnioskuje, że warto:)
Kolejna jest przełęcz Passo Sella rozdzielająca dwa masywy Sasso Lungo i Sella oraz przełęcz Passo Gardena z majestatycznym masywem Puez.
Dosyć szybko uwinęliśmy się z ta trasą dlatego też, postanawiamy wrócić się kawałek drogi, aby zobaczyć lodowiec na północnej stronie grzbietu Marmolady. Zaliczamy tym samym przełęcz Passo Fedaia, która z zachodniej strony ograniczona jest tamą jeziora Lago di Fedaia.
Po cichu planowaliśmy, żeby w trakcie wyjazdu troszkę bardziej spiąć pośladki i uderzyć na przełęcz której nigdy nie widzieliśmy – San Bernardino w Szwajcarii. Niestety pogoda przestała nam dopisywać – świat zrobił się ponury, deszczowy i zimny. Aby nie spędzić całego dnia w knajpie…co akurat nie byłoby najgorszym pomysłem – ubieramy podpinki i nasze przeciwdeszówki z Kappa podejmując wyzwanie „zdobycia” przełęczy Passo dello Stelvio:-). Wjeżdżając na Stelvio przebijamy się przez mgłę, a temperatura na szczycie spada do -3ーC… Aby się ogrzać idziemy na kawę i wykorzystujemy ten moment na pisanie widokówek!
Bajkowe widoki po przekroczeniu granicy ze Szwajcaria rekompensują szczegółową kontrolę naszych bagaży. Przejeżdżamy kawałek Szwajcarii, żeby wskoczyć ponownie na Włoską przełęcz Timmelsjoch (passo dell Rombo, która leży na granicy z Austrią) oraz Jaufenpass (passo di Monto Giovo).
Ostatnim puntem naszej wycieczki jest najpiękniejsza Droga Panoramiczna w Alpach Hochalpenstrasse – Grossglocknerstrasse. Pokonujemy 48 km przez park Narodowy Wysokie Taury docierając do Franz Josefs Höhe, gdzie można podziwiać imponujący widok na Grossglockner (najwyższy szczyt Alp Austriackich). Tam, mamy przyjemność zaparkować w towarzystwie zabytkowych motocykli:-) Zobaczcie sami:
Robimy przystanek na punkcie widokowym Edelweossspitze, gdzie roztacza się fascynujący widok na 30 trzytysięczników.
To nasz ostatni punkt wycieczki. Wsiadamy na motocykle i kierujemy się w stronę Tropolach. Pakujemy KTM’a i BMW na przyczepę i obieramy kierunek Łańcut.
Nie jest to nasza pierwsza i ostatnia podróż tą trasą…!
Poniżej kilka zdjęć – zapraszam do oglądania:-)
Cześć, planujemy tak jak wy ale na koniec sierpnia, na dwa auta i dwie przyczepy (4 moto) dojechać właśnie do Topolach i tam zostawić samochody. Mam prośbę o podrzucenie kontaktu lub jakiegoś linka do miejsca gdzie zostawiliście auto. Fajnie byłoby aby miejsce było bezpieczne/strzeżone.
Cześć, planujemy tak jak wy ale na koniec sierpnia, na dwa auta i dwie przyczepy (4 moto) dojechać właśnie do Topolach i tam zostawić samochody. Mam prośbę o podrzucenie kontaktu lub jakiegoś linka do miejsca gdzie zostawiliście auto. Fajnie byłoby aby miejsce było bezpieczne/strzeżone.
Jeśli można proszę o odpowiedz na [email protected]
Auto z przyczepą zostawiliśmy dokładnie pod hotelem Garni Zerza Tröpolach 93a, 9631 Tröpolach.
Mógłbyś dać namiary na siebie.